- That will
be hundred eighty seven sixty. Thank you.
Wraz z przeciągnięciem plastikowej karty przez magnetyczny
czytnik wreszcie rozpoczynam Sezon. Kończę ponad trzymiesięczny
rozbrat z motocyklem, przerywany jedynie kilkumilowymi przelotami na podbicie
badań technicznych i przedsezonowy przegląd. Początek marca, piękna irlandzka
wiosna, sobotni poranek i ja, na zatankowanym pod korek, sprawdzonym i
wyregulowanym do ostatniej śruby motocyklu. Maszyneria chodzi zdecydowanie
lepiej niż przed zimą. W trzewiach silnika krąży świeży olej, bateria
dostrojonych gaźników wciąga powietrze przez nowy filtr, po denerwującym
cykaniu napinacza łańcuszka rozrządu nie ma już śladu. Reakcja na gaz wydaje
się gwałtowniejsza niż jesienią. Może to dzięki nowym świecom i akumulatorowi.
A może dorabiam do tego za dużo filozofii, bo to ja skapcaniałem przez zimę i
refleks mi się stępił. Dobra – „ my tu gadu-gadu, a Niemcy rowery pompują”,
dość tego pierniczenia, pora ruszyć w drogę.