poniedziałek, 22 lutego 2021

Kowal. Szabla Marszałka cz.VIII

 

 8.

Na Stadion dotarł dopiero wczesnym przedpołudniem. Był zły na siebie, bo przez te wszystkie ekscesy droga zamiast pół godziny zajęła mu prawie dwie.

„Już pewnie wszystkie kramy najbliżej wejścia pozajmowali” – gderał w duchu.

            Wejście na dawny obiekt sportowy prowadziło przez nowo wybudowaną bramę północną. Ciężka konstrukcja, wykonana z betonowych podkładów kolejowych, szyn i stalowych profili przypominała powiększoną i karykaturalnie pokręconą budowlę z dziecięcych klocków.

            Cały teren Stadionu otoczono wysokim ogrodzeniem zwieńczonym zwojami kolczastego drutu. Wzniesiono je oczywiście jeszcze przed apokalipsą, w celu ochrony okolicznych mieszkańców przed stadionową dziczą. Teraz sytuacja odwróciła się diametralnie, bo to właśnie stadionową dzicz trzeba było chronić, przed dawnymi mieszkańcami okolicznych osiedli.

Kowal. Szabla Marszałka cz.VII

 


7.

            – Może pożyczyłby mi pan coś, no wie pan, do samoobrony? – spytała, gdy weszli między drzewa.

            – Po co? – odparł jej zwyczajem pytaniem na pytanie.

Dziewczyna zazgrzytała zębami, ale nie dała po sobie poznać, że ją zaraz… irytacja zaleje.

Kowal. Szabla Marszałka cz.VI

 


6.

            – Jestem Aria – powiedziała łagodniej, gdy emocje nieco już opadły.

            Kosynier maszerował niewzruszony, nucąc sobie pod nosem jedną z ulubionych, melancholijno-romantycznych melodii. Zdawał się zupełnie nie zważać na drepczące obok dziewczę.

Kowal. Szabla Marszałka cz.V

 


5.

            Główna brama fabryki chemicznej wychodziła wprost na park. Drzewa i chaszcze rosły na tyle gęsto, że nie było wcale łatwo się rozeznać, czy jakiś sztywniak tam przypadkiem nie urzęduje.

„Nie wiadomo ile tałatajstwa te ciemniaki wypuściły, jak się wtranżalili przez bramę” – pomyślał Kowal. Dlatego też, jako człek przezorny, wolał nadłożyć trochę drogi i obejść drzewa łukiem, od zachodu. Że była to nad wyraz słuszna koncepcja, przekonał się całkiem rychle.

Kowal. Szabla Marszałka cz.IV

 


4.

Kowal przywarł barkiem do szorstkiego betonu. Wysoki mur otaczał fabrykę od zachodu. Przez chwilę nasłuchiwał odgłosów walki po drugiej stronie.

– Coś was tam dużo – mruknął pod nosem i wyłuskał lornetkę z kieszeni kurtki. Zbliżył szkła do szczerby między zbrojonymi płytami płotu i zajrzał do środka.

Kowal. Szabla Marszałka cz.III

 


3.

Przez sad planował przemknąć chyłkiem, ale po prawdzie to i przed nikim i przed niczym kryć się specjalnie nie było trzeba. Więc po kilku krokach poprawił na ramieniu pasek ciężkiej torby i ruszył raźno, podpierając się styliskiem kosy jak laską.

czwartek, 18 lutego 2021

Kowal. Szabla Marszałka cz.II

 


2.

Kowal wyszedł z zagrody tylną bramą – od ogrodu. Frontowej nie używał już od dawien dawna. Szeroka, wiejska droga co i rusz doprowadzała do gospodarstwa różnego rodzaju elementy. Te nie do końca ożywione, z powodzeniem zatrzymywały naostrzone tyczki i zwoje drutu kolczastego, ale to w obawie przed całkiem żywymi zakuł zawiasy i zamki w bramie. Teraz metalowy płot przypominał jeżozwierza ze spiralą drutu na grzbiecie. Każdy, kto chciałby sforsować taka zaporę, musiałby się sporo natrudzić, a do tego narobić hałasu.

Kowal. Szabla Marszałka cz.I

 


1.

Kowal podkręcił knot lampy naftowej i obejrzał klingę pod światło. Mruknął do siebie zadowolony. Naparł całym ciężarem na pedał korbowodu, wprawiając w ruch szwungszajbę i na powrót przyłożył stal do szlifierskiego kamienia. Warkocz iskierek zamigotał w półmroku warsztatu, a przez szum łożysk wybił się wysoki, czysty dźwięk obrabianego metalu.

wtorek, 9 lutego 2021

Otwórz Oczy. Opowiadanie inspirowane powieścią P.Dick'a "Człowiek z Wysokiego Zamku"

 

1.

 Sta­szek za­ci­snął po­wie­ki i po­tarł dłoń­mi twarz, pró­bu­jąc od­go­nić sen. Las tonął w mroku bez­k­się­ży­co­wej nocy.

„Znowu się spóź­nia!” – po­my­ślał i ze zło­ścią pstryk­nął prze­łącz­ni­kiem przy lu­ster­ku. Ka­bi­nę volks­wa­ge­na za­la­ło przy­jem­ne, bursz­ty­no­we świa­tło. Prze­ciągnął się na nie­wy­god­nym fo­te­lu, pró­bu­jąc roz­pro­sto­wać plecy. Przy akom­pa­nia­men­cie trzesz­cze­nia sprę­żyn, kręgi z chrup­nię­ciem wsko­czy­ły na miej­sce. Zga­sił lamp­kę i ro­zej­rzał po ciem­nej po­lan­ce. Za­czął bęb­nić pal­ca­mi o kie­row­ni­cę. Z każ­dym ude­rze­niem coraz moc­niej. W końcu szarp­nął za klam­kę i wy­siadł.

Li­sto­pa­do­wy chłód od razu wci­snął zimne palce za koł­nierz krót­kie­go, za­mszo­we­go płasz­cza, ale to w niczym nie prze­szka­dza­ło. Świe­że po­wie­trze wy­ostrza­ło zmy­sły. Mógł po­zbie­rać myśli i po­zbyć cho­ciaż cząst­ki na­pię­cia, które to­wa­rzy­szy­ło mu przez kilka ostat­nich dni. Wsłu­chał się w ciszę noc­ne­go lasu.

sobota, 6 lutego 2021

Maranello ,Włochy

 


To było spełnienie dziecięcego marzenia. Samochody zwykle nie przyprawiają mnie o szybsze bicie serca. Jestem motocyklistą. Dwa koła to więcej niż cztery. Cztery koła mogą poruszyć ciało, ale tylko dwa koła mogą poruszyć duszę. I tak dalej, w ten deseń.

            Jest na świecie jedna marka samochodów, która może konkurować z motocyklami w sferze duchowość. Pewnie dlatego, że została założona przez motocyklistę :D.