poniedziałek, 21 grudnia 2020

Rosół

 Rosół


    Maleńką kuchnię z wielkiej płyty wypełniało dzwonienie pokrywek. Rosół w pękatym garze raźno bulgotał na największym palniku starej, gazowej kuchenki. Ziemniaki i zasmażana kapusta dzielnie sekundowały mu z mniejszych. Natalia nachyliła się nad głębokim, emaliowanym zlewem. Z opuchniętych oczu ciekły łzy.

- Musze przestać brać wszystko dosłownie – załkała sama do siebie. 

Odkręciła kurek. Podstawiła złożone dłonie pod  zimny, chlorowany strumień. Delikatnie przemyła twarz. Najpierw szczypało i piekło. Chemikalia rozpuszczone w wodzie dodatkowo podrażniły i tak już opuchnięte oczy. W końcu chłód przyniósł nieco ukojenia. 

Trzymając mokrą twarz nad zlewem, po omacku sięgnęła po prawie czystą ścierkę wiszącą na oparciu krzesła. Gruba książka, nieopatrznie trącona łokciem, zachwiała się na krawędzi paździerzowego stolika i poleciała w dół. Ciężkie tomiszcze huknęło o wypłowiałe linoleum. Natalia, aż podskoczyła ze strachu.

- Nie wyrabiam – wymamrotała. – To mnie przerasta.

Zrezygnowana stała ze wzrokiem wbitym w leżącą u jej stóp książkę. Dopiero po dłuższej chwili zebrała się w sobie na tyle, by niemalże nadludzkim wysiłkiem, podnieść i położyć ją znowu na stoliku. Drżącym placem przebiegła po stronnicy tekstu, szukając miejsca, w którym przerwała. 

„… pieprzu i soli dać na oko.”   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz