14.
Wszystkie
okna budyneczku były zasłonięte solidnymi, pionowymi kratami. Trupy na placu
coraz żwawiej wstawały na nogi, a co bardziej wyrywne nawet próbowały kulawić w
ślad za dwojgiem żywych. Aria wyszarpnęła szablę i cięła płasko w czerep
szczególnie namolnego jegomościa, który wytoczył się zza krzaczka po prawej.
Ostrze przeszło przez zgniły łeb tak gładko, że wytrąciło dziewczynę z
równowagi. Potknęła się o własne nogi i walnęła na beton jak długa. Kowal
złapał ją za ramię i postawił do pionu. Drugą ręką dźgnął kosą sztywniaka wstającego
właśnie z ziemi. Ostrze przeszyło z chrzęstem zasuszoną czaszkę niby chrząszcza
w trzcinach.
– Studzienka techniczna! Tam! – Kosynier
wskazał Arii metalowy właz przy podstawie budynku. Sam zabrał się do młócenia
coraz żwawiej dokazujących umarlaków. Ostrze kosy tańczyło krótkimi łukami, a
każdemu cięciu towarzyszył mokry odgłos rozłupywanego czerepu.
Aria
złapała krawędź ciężkiej pokrywy i szarpnęła z całej siły. Palce ślizgały się
po zardzewiałej, pokrytej mchem stali. Dziewczyna zdrapała porosty i desperacko
wbiła paznokcie w szczelinę. Pociągnęła do siebie i poczuła jak pokrywa unosi
się nieco, ale po chwili znowu opada na miejsce.
– Nieee
mogę – sapnęła. – Coś trzyma z dołu!
Kowal zdzielił kolejnego trupa przez łeb. Kosa, oblepiona
krwią i kawałkami zgnilizny zablokowała się między kośćmi. Szarpnął z całej
siły, przyciągnął sztywnego do siebie i kopniakiem wyrwał ostrze.
– Pewnie
zdechlak – warknął, wykorzystując chwilkę przerwy miedzy jedną falą sztywnych,
a drugą. – Szablą go zmacaj!
Aria
jedną ręką złapała krawędź, a drugą wycelowała sztych prosto w miejsce, gdzie
miała otworzyć się szczelina. Wzięła głęboki oddech i… pokrywa sama odskoczyła
na bok!
Dziewczyna
wzięta z zaskoczenia klapnęła na tyłek, a z kanału wynurzyła się brudna,
pokryta krwią i pyłem twarz.
– Aria,
to ty? – zapytała zjawa.
…
Kowal
zablokował właz nad głową. Przez uchwyty przełożył kawałek metalowej rurki. Słychać
było, jak martwi drapią po stali z drugiej strony, bezsilnie próbując dostać
się do kanału.
Ze złością uderzył pięścią w
ścianę. Kosa została na zewnątrz, przygnieciona truchłem szczególnie opasłego
sztywniaka. Pewnie i tak by tylko zawadzała w ciasnym tunelu…
„…mówi się sejalwju i żyje się dalej” – pomyślał
sobie były już kosynier, bo przecież i tak nic nie mógł już z tym zrobić.
– Panie
Heniu, to jest Marcel – powiedziała łagodnie dziewczyna. Ona i kocmołuch, jak w myślach nazwał go
Kowal, siedzieli zgarbieni po obu stronach betonowej rury. Ciemność rozświetlał
tylko wątły płomyk zapalniczki.
Chłopak niespecjalnie
przypadł mu do gustu. Drobny, chudy blondyn, mniej więcej w tym samym wieku co Aria.
Ubrany w panterkowate wdzianko,
mające pewnie udawać mundur polowy groźnych specjalsów,
ale zamiast tego wyglądał bardziej jak…
„…jakiś
taki miętkoseksualny” – pomyślał kosynier,
lecz przemógł się i wyciągnął prawicę do młodego.
– Kowal
jestem – mruknął, patrząc mu prosto w oczy.
Chłopak, co prawda ledwie, ale wytrzymał spojrzenie.
Tyle, że rękę podał już całkiem jak
śledzia.
– Berserker, miło mi – odpowiedział.
– Bez
czego?
– Znaczy
się, Marcel – bąknął chłopak z zakłopotaniem. –
Berserker, to taka ksywka.
Wszyscy mnie tak nazywali…
– Czemu?
– zapytał Kowal, próbując przywrócić tym porządek rzeczy.
– No, bo
to tak, wie pan… – plątał się w zeznaniach Marcel.
Na szczęście Aria wybawiła go z opresji, bo chłopak
spalił taką cegłę, że jeszcze chwila i odpadłyby mu uszy.
– Gdzie
reszta naszych? – spytała, zupełnie ignorując kowalowe podśmiechujki podwąsne.
Berserker
niemal z ulgą zwrócił się ku niej, ale zaraz posmutniał.
– Nie
wiem. Jak się rozdzieliliśmy za bramą, żeby podejść od wschodu, to byłem w
grupie z Rambo, Komando, Kapitanem, Sową… – urwał i ciężko westchnął. – Jak to
możliwe? Martwi się tak nie zachowują. Oni biegali, skakali z budynków,
wyłazili z kryjówek. Zamaskowanych kryjówek! Przecież to bez sensu, prawda? –
Patrzył na zmianę w oczy Arii i Kowala, szukając w nich zrozumienia. Na jego
brudnej, pokrytej kurzem i zaschniętą krwią twarzy widać było nadal żywe
przerażenie.
– Nie gadali
wam nic, nie ostrzegli na Stadionie? – spytał łagodnie Kowal. Zrobiło mu się
żal tego dzieciaka.
Młody
tylko pokręcił głową i oparł czoło o podkurczone kolana.
–
Mosz synek, golnij se. – Kosynier klepnął go w ramię i
podał metalową piersióweczkę.
Chłopak
podniósł zmęczone oblicze i popatrzył najpierw na Kowala, a potem na Arię.
Dziewczyna kiwnęła głową z bladym uśmiechem. Marcel odrzucił głowę w tył i
szarpnął solidny łyk. Lico pobladło mu
jak wosk(7), oczy wyszyły na wierzch jak kotu przy zatwardzeniu, ale go nie
udusiło. Oddał butelkę i podziękował samym skinieniem głowy. Dopiero po
dłuższej chwili parsknął, czknął i nabrał powietrza.
– Dobre?
– zainteresował się Kowal. – Łokowitka „góra-cy”.
Sam pędziłem – dodał z dumą, poklepując chlebak.
…
Już
dobry kwadrans przeciskali się na czworakach przez wąski tunel. Odnoga kanału,
którą Kowal miał nadzieję dotrzeć prosto do Elektrociepłowni, była jak na złość
zablokowana gruzem i ziemią. Zawał wyglądał na efekt celowego działania.
Kolejny przyczynek do tego, żeby rezydentów EC-2 brać na serio.
Były kosynier
poświecił zapalniczką, próbując rozeznać się, w którą stronę należało pójść na
skrzyżowaniu. W końcu szepnął do pełznącej za nim młodzieży:
– Te, Zbereźnik!
Aria klepnęła go w udo wierzchem dłoni i syknęła z
naganą:
–
Berserker!
– No, a
jak ja żem powiedział? – spytał niewinnie i szepnął znowu: – Młody, którędy tyś
się tu wtranżolił?
Chłopak
podczołgał się do przodu i rozejrzał na boki.
– Chyba tamtędy
– pokazał w prawo. – Bo woda po dnie spływała w tym kierunku. Tak myślałem, że
do odpływu gdzieś dojdę i na…
– No,
dobre – przerwał mu Kowal. – A jakeś
tam był, to co żeś widział.
– No,
trupy, przecież mówiłem, że…
Stary cmoknął z irytacją i wymownie spojrzał mu w oczy.
–
…kontenery! – dokończył myśl chłopak. – Kontenery tam były. Takie duże,
prostokątne, metalowe. W jednym się schowałem i czekałem, aż trupy odejdą.
– No, to
dobre. Chyba wiem, gdzie jesteśmy – mruknął były kosynier i ruszył dalej
prosto.
przypisy:
7)
cyt. ze szlagieru „Celina” wyk. Kult
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz