Chłopak wbił palce głęboko w uszy, ale
to nie pomogło nawet odrobinę. Huk narastał z każdą sekundą. Rzucił się wprost
na suchą trawę i próbował wdusić twarz w ziemię. Filetowy blask przepalał na
wylot zaciśnięte kurczowo powieki. Skulił się w pozycję embrionalną, jak mają w
zwyczaju czynić wszystkie prymitywne ssaki, gdy bezradne czekają na ostateczny
cios. Huk z wściekłością szalał wokoło. Zagarnął dla siebie i zawładnął każdą
cząsteczką powietrza, każdą grudką ziemi i każdą kroplą krwi w żyłach. Chciał
krzyczeć ze strachu. Otworzył usta, a huk wtargnął do środka, dusząc w zarodku
jego wątły i żałosny głosik. Organy wewnętrzne zamieniły się w bulgoczącą,
wzburzoną masę, która gorzką falą wzbierała wyżej i wyżej szukając ujścia przez
nos i usta. Wcisnął palce jeszcze głębiej i poczuł jak miękkie kości czaszki
ustępują z chrupnięciem, a paznokcie zatapiają się w czymś lepkim i pulsującym.
Huk przelewał się nad nim, przenikał do wnętrza, szarpał i wciąż narastał,
coraz mocniejszy, coraz głośniejszy! Targane konwulsjami ciało trzęsło się w
rytm drgań synchronicznych fal anormalnej energii. Wtem, huk przeszedł w
potężny, krótki ryk. Świat zalała jasność… która zgasła nagle…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz