Początek
cz.XI
Zamordowanego
kuriera pochowali pod wierzbą, nad brzegiem strumienia, na skraju woski. Chłopak wykopał głęboki rób, w którym
złożyli ciało zawinięte we wzorzysty obrus znaleziony w jednym z domów. Na
wierzchu ułożyli równo panele eternitu, a dopiero potem przysypali ziemią.
- Nu charoszo – mruknął Barber. – Teraz
psy nie wykopią.
Siekierką
ociosał trzy gałązki i zardzewiałymi gwoździami zbił z nich krzyż. Prawosławny
z pierwszą porzeczką poziomą, a drugą pod kątem. Na górze przybił prostą klepkę
z boazerii z wyrytym cyrylicą imieniem zabitego.
- Turek – powiedział cicho, gdy zamocowali krzyż u wezgłowia grobu. – Niech ci zona lekką budiet.
Stali we
dwóch, w ciszy nad mogiłą. Ciepłe, południowe słońca przygrzewało przyjemnie.
Ptaki śpiewały, a strumień szemrał cicho. Stary westchnął i do uszu chłopaka
doleciał cichy szept modlitwy. Młody nigdy nie wiedział, jak się zachować na
pogrzebach. „Oficjalne ceremoniały z chóralnymi śpiewami, chorągwiami i
księdzem pieprzącym trzy po trzy, byle tylko ministranci minęli czas przelecieć
się po żałobnikach z tacą”. Prychnął z pogardą na samą myśl.
Tu było
inaczej. Czuł, że przyjaciel żegna przyjaciela i dlatego sam… zaczął się
modlić. Stali tak we dwóch, nad grobem trzeciego, który był im teraz bliższy
niż ktokolwiek inny.
- Oi! You useless cunts! – ostry okrzyk prawie-snorka wyrwał ich z modlitwy.
Skośny wyszedł z krzaków po drugiej stronie strumyka. Lekko przeskoczył na ich
brzeg.
- Mam twój stash paps – powiedział podciągając
szelkę dużego plecaka.
Stalker
westchnął ciężko i pokiwał głową. Chłopakowi wydawało się, że ukradkiem otarł
oko kantem dłoni. Może tylko odgonił jakąś muszkę.
- Charaszo – mruknął. – Tu w wiosce
skrytkę zrobię. Swoim dam znać na dużą ziemię, gdzie towar. Jutro przyślą
następnego.
Ruszył w
stronę skośnego wyciągając rękę po plecak.
- Dajcie, ja
wezmę – zaoferował się Dent. – Wy ranni.
Barber
popatrzył na niego ciepło. Młody zgiął się pod ciężarem, ale z fasonem
wyprostował się od razu i kiwnął głową, na znak że jest gotów zatargać ten
plecak choćby i … jakieś sto metrów zanim trupnie padem.
- Poczekaj
gieroj. – Stary uśmiechnął się dobrotliwe. Odpiął górną napę i wyjął podłużny
pojemnik z ołowiu.
- Dajcie te
wasze folijkę – mruknął do prawie-snorka. – Artefakty wam oddam. Świetlika u
mnie nie było, ale za to mam trzy sztuki korali. Na zamianę. Ok będzie?
Skośnooki
przytaknął skwapliwie i wyjął z kieszenie puste zwitki kompozytowej folii.
Stary wytrząsnął na nią zawartość pojemnika i oddał mrucząc pod nosem
„spasiba”. Prawie-snork nic nie mruknął, tylko wepchnął folie w kieszeń i
ruszył do stodoły.
- Tylko się
pośpieszcie, for fuck sake – warknął
przez ramię. – Żeby nas tu noc nie zastała.
Chłopak
parsknął ze złością i pokręcił głową.
- Co za
dupek – mruknął do siebie pod nosem.
- Dupek yourself – odkrzyknął się skośny. – I
nie mów do mnie po polsku!
Dent pomógł
zatargać plecak do jednego z domów na uboczu. Stary stalker szedł powolutku,
ostrożnie. Przystawał co chwila i wpatrywał się w wysychające kałuże, kępy
trawy i sterty śmieci leżące tu i tam. Chłopak szedł za nim krok w krok zgięty
pod ciężarem plecaka, trzymając szelki w obu rękach.
- Ostrożna malczik – szepnął stalker. – Po
emisji tu anomalie mogą teraz być. Nigdy nie wiesz. Tak ostrożna.
Młody pomny
swojej przygody z trawą przytaknął tylko. Nie miał ochoty sprawdzać co to są te
„anomalie”. Wystarczyło mu, że trzeba się z nimi obchodzić „z ostrożna”.
Do domu
weszli frontowymi drzwiami. Barber przestąpił próg z pistoletem w dłoni i
zajrzał w każdy kąt. Dopiero, gdy upewnił się że wnętrze jest bezpieczne,
skinął na chłopaka.
- Tu będzie
ok. – Wskazał na drewnianą szafę stojącą w rogu pomieszczenia.
- Tam
miejsce zrób i szmaty przygotuj, żeby przykryć. Ja wiadomość napiszę.
Odebrał od
chłopaka plecak i z bocznej kieszeni wyjął mały elektroniczny gadget. Młody od
razu zwrócił na to uwagę, zaciekawiony.
- No szto? – zapytał stalker. – PDA ty znacz?
- Nie.
- Tak to
podstawa, jak chcesz w zonie przeżyć. – Puknął w klawisz i na dotykowym ekranie
wyświetlił mapę okolicy.
- Tak, masz
wszystko tu zaznaczone. – Oddalił obraz pokrętłem z boku i pokazał palcem na
symbole pojawiające się na zielonej planszy. – Drogi, wioski, pola. A tu:
innych stalkierów.
Znaczniki
poruszały się powolutku śledząc ruchu przypisanych im postaci.
- To taki
smartfon jest? – zapytał młody. – Z mapami, jak gps?
Stary
podrapał się w głowę i uśmiechnął.
- No da.
Pewnie jak fajfon, tyle że anomalie
widzi i się nie pali, jak w radiację wejdziesz.
Włożył rękę
do kieszeni i wyjął z niego podobne urządzenie. Aparat był trochę mniejszy i
widać, że nie obchodzono się z nim zbyt ostrożnie. Wodoodporną, plastikową
obudowę znaczyły szramy, a szkło ekranu było porysowane, ale PDA uruchomił się
od razu i pisnął ekranem powitania.
- Eh cziort – mruknął stary. – Hasło ma
założone. Ale nic to. Bierz malczik.
To Turka było. W bazie ci Afgan zresetuje i będzie dla ciebie.
Chłopak
podziękował z uśmiechem i od razu zaczął bawić się urządzeniem. Przyciski nie
reagowały, a na ekranie cały czas migało okno żądające hasła dostępu. Młody
wzruszył tylko ramionami i wrzucił gadżet do kieszeni. Razem ze stalkerem
schowali towar do szafy i przywalili drzwiczki ciężkim, kuchennym stołem.
- Nu da. Teraz mutant nie rozwlecze –
stwierdził stary zadowolony. – Chodź, ja już koordynaty wysłał, tak i możemy
się zbierać.
- Panie
Barber – powiedział chłopak nieśmiało. – To może i ja na tego kuriera poczekam.
- A po co? –
zapytał stary marszcząc brwi.
- No, żeby …
żeby mnie z zony wyprowadził.
Stalker
ciężko westchnął i przysiadł na krześle. Popatrzył smutno na chłopaka, po czym
powiedział:
- Malczik, to nie proste jest. Tak
pieniędzy trzeba dużo, żeby kogo z zony wyprowadzić. Tam… - pokazał ręką w
stronę kordonu - … wszystko ustalone i opłacone. Kto może wejść i wyjść.
Rozumiesz?
Młody
zagryzł wargi i smutno pokiwał głową.
- Ale
niczewo, ty nie smutny. – Klepnął go w ramię. – Pójdziemy na bazę. Z Afganem
się rozmówimy i może on co wymyśli. A jak nie, to przy nas zostaniesz póki się
nie wyjaśni, a?
Chłopak
wzruszył ramionami. „ A jakie mam inne opcje” – pomyślał.
- Nu, tak właśnie – dodał stary i ruszył
do wyjścia.
- Chodź,
pokażę ci na PDA jak anomalie się sprawdza – mruknął wyciągając urządzenie.
Koniec cz.
XI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz