wtorek, 19 stycznia 2021

Ballada o prawie-snorku, cz.XI

 

Początek cz.XI

 

Zamordowanego kuriera pochowali pod wierzbą, nad brzegiem strumienia, na skraju  woski. Chłopak wykopał głęboki rób, w którym złożyli ciało zawinięte we wzorzysty obrus znaleziony w jednym z domów. Na wierzchu ułożyli równo panele eternitu, a dopiero potem przysypali ziemią.

- Nu charoszo – mruknął Barber. – Teraz psy nie wykopią.

Siekierką ociosał trzy gałązki i zardzewiałymi gwoździami zbił z nich krzyż. Prawosławny z pierwszą porzeczką poziomą, a drugą pod kątem. Na górze przybił prostą klepkę z boazerii z wyrytym cyrylicą imieniem zabitego.

- Turek – powiedział cicho, gdy zamocowali krzyż u wezgłowia grobu. – Niech ci zona lekką budiet.

Stali we dwóch, w ciszy nad mogiłą. Ciepłe, południowe słońca przygrzewało przyjemnie. Ptaki śpiewały, a strumień szemrał cicho. Stary westchnął i do uszu chłopaka doleciał cichy szept modlitwy. Młody nigdy nie wiedział, jak się zachować na pogrzebach. „Oficjalne ceremoniały z chóralnymi śpiewami, chorągwiami i księdzem pieprzącym trzy po trzy, byle tylko ministranci minęli czas przelecieć się po żałobnikach z tacą”. Prychnął z pogardą na samą myśl.

Tu było inaczej. Czuł, że przyjaciel żegna przyjaciela i dlatego sam… zaczął się modlić. Stali tak we dwóch, nad grobem trzeciego, który był im teraz bliższy niż ktokolwiek inny.

- Oi! You useless cunts! – ostry okrzyk prawie-snorka wyrwał ich z modlitwy. Skośny wyszedł z krzaków po drugiej stronie strumyka. Lekko przeskoczył na ich brzeg. 

- Mam twój stash paps – powiedział podciągając szelkę dużego plecaka.

Stalker westchnął ciężko i pokiwał głową. Chłopakowi wydawało się, że ukradkiem otarł oko kantem dłoni. Może tylko odgonił jakąś muszkę.

- Charaszo – mruknął. – Tu w wiosce skrytkę zrobię. Swoim dam znać na dużą ziemię, gdzie towar. Jutro przyślą następnego.

Ruszył w stronę skośnego wyciągając rękę po plecak.

- Dajcie, ja wezmę – zaoferował się Dent. – Wy ranni.

Barber popatrzył na niego ciepło. Młody zgiął się pod ciężarem, ale z fasonem wyprostował się od razu i kiwnął głową, na znak że jest gotów zatargać ten plecak choćby i … jakieś sto metrów zanim trupnie padem.

- Poczekaj gieroj. – Stary uśmiechnął się dobrotliwe. Odpiął górną napę i wyjął podłużny pojemnik z ołowiu.

- Dajcie te wasze folijkę – mruknął do prawie-snorka. – Artefakty wam oddam. Świetlika u mnie nie było, ale za to mam trzy sztuki korali. Na zamianę. Ok będzie?

Skośnooki przytaknął skwapliwie i wyjął z kieszenie puste zwitki kompozytowej folii. Stary wytrząsnął na nią zawartość pojemnika i oddał mrucząc pod nosem „spasiba”. Prawie-snork nic nie mruknął, tylko wepchnął folie w kieszeń i ruszył do stodoły.

- Tylko się pośpieszcie, for fuck sake – warknął przez ramię. – Żeby nas tu noc nie zastała.

Chłopak parsknął ze złością i pokręcił głową.

- Co za dupek – mruknął do siebie pod nosem.

- Dupek yourself – odkrzyknął się skośny. – I nie mów do mnie po polsku!

 

Dent pomógł zatargać plecak do jednego z domów na uboczu. Stary stalker szedł powolutku, ostrożnie. Przystawał co chwila i wpatrywał się w wysychające kałuże, kępy trawy i sterty śmieci leżące tu i tam. Chłopak szedł za nim krok w krok zgięty pod ciężarem plecaka, trzymając szelki w obu rękach.

- Ostrożna malczik – szepnął stalker. – Po emisji tu anomalie mogą teraz być. Nigdy nie wiesz. Tak ostrożna.

Młody pomny swojej przygody z trawą przytaknął tylko. Nie miał ochoty sprawdzać co to są te „anomalie”. Wystarczyło mu, że trzeba się z nimi obchodzić „z ostrożna”.

 

Do domu weszli frontowymi drzwiami. Barber przestąpił próg z pistoletem w dłoni i zajrzał w każdy kąt. Dopiero, gdy upewnił się że wnętrze jest bezpieczne, skinął na chłopaka.

- Tu będzie ok. – Wskazał na drewnianą szafę stojącą w rogu pomieszczenia.

- Tam miejsce zrób i szmaty przygotuj, żeby przykryć. Ja wiadomość napiszę.

Odebrał od chłopaka plecak i z bocznej kieszeni wyjął mały elektroniczny gadget. Młody od razu zwrócił na to uwagę, zaciekawiony.

- No szto? – zapytał stalker. – PDA ty znacz?

- Nie.

- Tak to podstawa, jak chcesz w zonie przeżyć. – Puknął w klawisz i na dotykowym ekranie wyświetlił mapę okolicy.

- Tak, masz wszystko tu zaznaczone. – Oddalił obraz pokrętłem z boku i pokazał palcem na symbole pojawiające się na zielonej planszy. – Drogi, wioski, pola. A tu: innych stalkierów.

Znaczniki poruszały się powolutku śledząc ruchu przypisanych im postaci.

- To taki smartfon jest? – zapytał młody. – Z mapami, jak gps?

Stary podrapał się w głowę i uśmiechnął.

- No da. Pewnie jak fajfon, tyle że anomalie widzi i się nie pali, jak w radiację wejdziesz.

Włożył rękę do kieszeni i wyjął z niego podobne urządzenie. Aparat był trochę mniejszy i widać, że nie obchodzono się z nim zbyt ostrożnie. Wodoodporną, plastikową obudowę znaczyły szramy, a szkło ekranu było porysowane, ale PDA uruchomił się od razu i pisnął ekranem powitania. 

- Eh cziort – mruknął stary. – Hasło ma założone. Ale nic to. Bierz malczik. To Turka było. W bazie ci Afgan zresetuje i będzie dla ciebie.

Chłopak podziękował z uśmiechem i od razu zaczął bawić się urządzeniem. Przyciski nie reagowały, a na ekranie cały czas migało okno żądające hasła dostępu. Młody wzruszył tylko ramionami i wrzucił gadżet do kieszeni. Razem ze stalkerem schowali towar do szafy i przywalili drzwiczki ciężkim, kuchennym stołem.

- Nu da. Teraz mutant nie rozwlecze – stwierdził stary zadowolony. – Chodź, ja już koordynaty wysłał, tak i możemy się zbierać.

- Panie Barber – powiedział chłopak nieśmiało. – To może i ja na tego kuriera poczekam.

- A po co? – zapytał stary marszcząc brwi.

- No, żeby … żeby mnie z zony wyprowadził.

Stalker ciężko westchnął i przysiadł na krześle. Popatrzył smutno na chłopaka, po czym powiedział:

- Malczik, to nie proste jest. Tak pieniędzy trzeba dużo, żeby kogo z zony wyprowadzić. Tam… - pokazał ręką w stronę kordonu - … wszystko ustalone i opłacone. Kto może wejść i wyjść. Rozumiesz?

Młody zagryzł wargi i smutno pokiwał głową.

- Ale niczewo, ty nie smutny. – Klepnął go w ramię. – Pójdziemy na bazę. Z Afganem się rozmówimy i może on co wymyśli. A jak nie, to przy nas zostaniesz póki się nie wyjaśni, a?

Chłopak wzruszył ramionami. „ A jakie mam inne opcje” – pomyślał.

- Nu, tak właśnie – dodał stary i ruszył do wyjścia.

- Chodź, pokażę ci na PDA jak anomalie się sprawdza – mruknął wyciągając urządzenie.

 

Koniec cz. XI            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz