wtorek, 19 stycznia 2021

Ballada o prawie-snorku, cz.VI

 Początek cz. VI

- Tam kto zdiesć. – Teatralny szept dobiegał od strony parterowego, murowanego domu. Zza węgła, ostrożnie wychyliła się nieogolona, nalana morda. Człowiek podniósł broń i zlustrował lasek znad luf dubeltówki. Otarł spocone czoło, obrócił się i rzucił w kierunku kompana:

- Możet eto on

Tego drugiego nie było widać. Musiał ukrywać się głębiej w zabudowaniach.

- Niet, on priszelby od zony.

Pierwszy zniknął z powrotem za rogiem, ale słychać było jeszcze jak mówi:

- Dawaj, sprieczim sie. On skoro budiet.

Skrzypnęły dawno nieoliwione zawiasy i nad gospodarstwem zaległa cisza. Prawie-snork odjął wreszcie dłoń od twarzy chłopaka, a ten rozmasował obolałą szczękę. Obaj leżeli w krzakach, tak jak padli. Żaden nie miał ochoty na spotkanie z uzbrojonymi nieznajomymi. 

- Czekają na kogoś – szepnął młody po dłuższej chwili. – Trochę zrozumiałem.

Skośny nie oderwał wzroku od zabudowań.

- Tam jest tych dwóch motherfuckers – mruknął, – ale wyraźnie czuje krew jeszcze kogoś. – Zadarł głowę i wciągnął nosem powietrze.

- Tam. – Pokazał wyciągniętą ręką na drewnianą stodołę po prawej od domów. – W tej fucking sheedhole ktoś leży. Te cuntish fucks musiały go killim całkiem niedawno.

- Mówili coś, żeby się schować, bo ktoś idzie od zony i zaraz tu będzie – wyartykułował młody. – Jak myślisz? Kim oni są?

Prawie-snork wzruszył ramionami:

- Pewnie  motherfucking thugs.

- Kto taki?

- Bandyci ty dump cunt – syknął skośny nadal wpatrując się w wioskę. – Pewnie stuknęli fucking handlarza, co się przeprawił przez motherfucking pogranicze i czekają na jego klienta. Poor bastard nawet nie wie, że idzie w zasadzkę. Normalny dzień w fucking zonie. Widziałem to już z tysiąc fucking razy.  

Prawie-snork spojrzał ostatni raz na wioskę, po czym odwrócił się, ułożył wygodnie na plecach i westchnął:

- Live is a bitch, laddie. Odpocznij trochę. Fuck knows ile im zejdzie. – Wystawił twarz do słońca i przymknął powieki. – Jak skończą, to sobie urządzimy fucking proper kryjówkę w jakieś piwnicy.

Chłopak popatrzył na niego smutnym wzrokiem.

- A co z tym człowiekiem?

Prawie-snork tylko mruknął nie otwierając oczu:

- A co ma być?

- No przecież go zabiją – odparł chłopak. – Tak jak tego handlarza.

- Uhmm…

- No i co…?

- No i będzie zabity ty dump cunt.  – Skośnooki wyraźnie nie zamierzał się denerwować sprawami innych ludzi, a już na pewno rozterkami moralnymi swego kompana.

- No ale jak tak…? – Młody nie dawał za wygraną. – Przecież jesteś żołnierzem.”To serve and to protect”.

Prawie-snork tylko zarechotał cicho pod nosem nawet nie otwierając oczu:

- Coś ci się poważnie  fucked up bajki. To nie fucking amerykański film, a ja nie jestem cuntish policeman. – Uchylił jedno oko i spojrzał na młodego. - I don’t give a shit. Niech się głupie Ruski nawzajem powyrzynają.

Młody klęczał przed nim przez chwilę, nie mogąc się pogodzić z tym co usłyszał. W końcu zacisnął zęby i z wyrazem determinacji odciśniętym na twarzy, zaczął wyplątywać karabin z szelek plecaka. Prawie-snork otworzył oczy, podniósł głowę i spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- Oi ty dump cunt – warknął. – Co ty fucking wyrabiasz?

Chłopak nic nie odpowiedział, tylko wyrwał wreszcie broń z parcianej plątaniny i spojrzał na niego z wściekłością. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. W końcu prawie-snork westchnął, a wyraz jego twarzy złagodniał:

- Słuchaj laddie – powiedział miękko. – Myśl o tym jak o fucking ekosystemie. Większefucking rybki  zjadają te mniejsze. Tak to już jest. Ok?

Chłopak dalej wpatrywał się w niego z zaciętym wyrazem twarzy.

- Fucking bandyci zrobią co mają zrobić, a potem każdy pójdzie sobie w swoją stronę. Fucking happy ending.

Chłopak już miał coś odpowiedzieć. Zebrał się w sobie… gdy gruchnął pierwszy strzał. Obaj poderwali głowy w kierunku wioski. W ślad za basowymi huknięciami ze strzelby rozszczekał się automat. Młody zerwał się na równe nogi i rzucił się w kierunku zabudowań. Skośnooki pewnie mógłby go zatrzymać, ale tylko popatrzył za nim, westchnął i ułożył się spokojnie na trawie na powrót wystawiając twarz do słońca.

- Ehh, dump cunt – mruknął i zamknął oczy.

 

Koniec cz.VI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz